Los finansowego majątku osobistego po ślubie
Opublikowano: 11 stycznia 2023
Wszystko, co zostało nabyte przed ślubem, co do zasady nie wchodzi do majątku wspólnego. Co do zasady, bo umową majątkową można rozszerzyć wspólność o składniki majątku osobistego. I wszystko jest proste do czasu, kiedy nie pojawi się problem pieniędzy posiadanych przed ślubem.
Nie w tym rzecz, że nie można włączyć pieniędzy do majątku, tylko w tym, że o ile rzeczy da się jednoznacznie zidentyfikować (konkretny samochód, konkretna nieruchomość itp.), o tyle pieniądze to określony stan kwotowy, a nie własność konkretnych banknotów. Mówiąc lapidarnie, jeśli przed ślubem miałem 100.000zł, potem zarobiłem z żoną łącznie 120.000zł, a wydaliśmy 130.000zł, to zostaje mi 90.000zł. To znaczy – zostaje mi konkretny stan posiadania.
No dobrze – w czym tu problem?
Przede wszystkim w tym, że w podanym przykładzie wydałem na małżeństwo 10.000zł moich pieniędzy. Pół biedy, jeśli wszystkie wydatki zostały przeznaczone na konsumpcję sensu stricto, tj. na bieżące wydatki, na mieszkanie, wyjazdy wakacyjne czy drobne sprzętu wyposażenia domu (to zawsze wchodzi do majątku wspólnego). Problemu nie ma, bo pieniądze zostały zużyte na wspólne potrzeby, czyli nie doszło do nabycia konkretnych trwałych rzeczy.
A co, gdyby do takiego nabycia doszło? Powiedzmy, że w trakcie małżeństwa kupiłem skuter za 10.000zł. Fakt, że skuter jest zarejestrowany na mnie, nie ma żadnego znaczenia – to tylko kwestia administracyjno-porządkowa.
Czy skuter kupiłem za te moje 10.000zł sprzed ślubu i skuter jest mój? A jeśli decyzję podjęliśmy razem z żoną? To jakkolwiek skuter będzie wspólny, to będę miał w przypadku podziału majątku roszczenie o zwrot nakładu, czyli faktycznie przeniesienie skutera do mojego majątku bez spłaty dla żony.
A gdyby skuter został zarejestrowany na żonę? Formalnie co do zasady jest to nabycie do majątku wspólnego, ale gdybym wcześniej zrobił przelew na rachunek żony na 10.000zł tytułem “na skuter”, to równie dobrze można twierdzić, że zrobiłem darowiznę z mojego majątku osobistego do majątku osobistego żony na potrzeby zakupu skutera. Wówczas żona nabywa skuter do własnego majątku. Co oznacza, że w przypadku podziału majątku skuter nie wejdzie do majątku wspólnego, lecz jako majątek osobisty żony pozostanie… w jej majątku.
Dlatego nieodłączną częścią postępowania w sądzie o podział majątku jest przesłuchanie stron (także świadków). To z reguły jedyny sposób, żeby ustalić – zwłaszcza po latach – jakie były intencje stron podczas poszczególnych transakcji. Oczywiście, jeśli dochodzi do sprawy o podział majątku w sądzie, to z reguły oznacza, że pomiędzy małżonkami istnieje spór, a więc szansa na zgodne wyjaśnienia jest mniejsza niż większa. Niemniej, dobrze zadane pytania pozwalają dotrzeć do sedna. Mam za sobą kilka tysięcy godzin na salach sądowych i wiem, w jaki sposób pytać, żeby uzyskać właściwe odpowiedzi.
To jednak wciąż mniejszy problem. W końcu dopóki dana rzecz istnieje (choćby ten przykładowy skuter), to stosunkowo łatwo jest odtworzyć jej los. Gorzej, jeśli podział majątku następuje po wielu latach małżeństwa (formalnie po latach wspólności majątkowej), a jedno z małżonków twierdzi, że na stan rachunków bankowych małżonków składa się majątek finansowy sprzed ślubu. Bo faktycznie – trzymając się wyjściowego przykładu – przed ślubem miałem te 100.000zł.
I znowu zaczniemy od dwóch przykładów najprostszych.
Wszystko, co jako małżonkowie zarobiliśmy w czasie krótkiego małżeństwa trwającego rok, wydaliśmy na bieżącą konsumpcję, a saldo mojego rachunku “wróciło” do stanu wyjściowego. Nie ma wątpliwości, że to mój majątek i nie muszę się nim dzielić. Drugi skrajny przykład to podział majątku po dwudziestu latach wspólności, a obroty wyniosły kilkanaście milionów, z czego część przeznaczono na majątek, który w chwili podziału już w części nie istnieje. Ustalenie wówczas, że “mam” wciąż te wyjściowe 100.000zł jest praktycznie niemożliwe.
W większości przypadków sprawy nie są tak oczywiste. Od strony dowodowej zagadnienie wygląda tak, że to ten małżonek, który twierdzi, że zostały jakieś jego pieniądze sprzed ślubu, musi ten fakt udowodnić. Bowiem zasadniczo obowiązuje domniemanie, że majątek jest wspólny, nabycie poszczególnych rzeczy następuje do majątku wspólnego oraz że wspólne są dochody, a wydatki są ponoszone ze wspólnych pieniędzy. Wyraz tej koncepcji daje m.in. przepis, który stanowi, że nawet dochód z majątku osobistego stanowi dochód wspólny małżonków. Wynika to z tego, że wspólność majątkowa ma stanowić fundament majątkowy rodziny.
Od strony dowodowej to zatem małżonek zgłaszający roszczenie musi wskazać, o jaką kwotę chodzi, jakie były wydatki rodziny i w jaki sposób i jaka część jego majątku pozostała nietknięta. Są dwa czynniki, które znacząco utrudniają dochodzenie takiego roszczenia.
Pierwszy to liczba i wartość transakcji jako pochodna czasu trwania małżeństwa (wspólności małżeńskiej). Im więcej zakupów rzeczy, im więcej przelewów między kontami, im więcej transakcji codziennych, nie mówiąc o pożyczkach czy darowiznach po rodzinie, tym trudniej ustalić, co się stało z “konkretnymi” pieniędzmi.
Drugi czynnik to stosunek wysokości kwoty posiadanej przed ślubem to sumy obrotów. Łatwo wykazać, że komuś zostały dwa miliony złotych, jeśli w toku wspólności małżonkowie zarabiali łącznie 100.000zł rocznie i wszystko wydali na życie. Ale jeśli porównujemy te 100.000zł z wyjściowego przykładu, to po kilku latach wyższych dochodów wspólnych trudno będzie obronić tezę, że te 100.000zł wciąż zostaje u męża.
Jeśli małżonek zgłaszający roszczenie nie udowodni tych twierdzeń, sąd uzna, że suma oszczędności to w całości pieniądze wspólne do podziału. Wszelkie zatem błędy, zaniechania i braki dowodowe obciążają zainteresowanego.
Na marginesie dodam, że w najbliższych latach w większości przypadków problem rozwiąże się sam wskutek inflacji. Piszę te słowa z przykrością, bo lepiej jest mieć problem walki o dziesiątki czy setki tysięcy złotych sprzed ślubu niż problem, że po latach za te tysiące będzie można kupić skromny ułamek tego majątku co przed ślubem.
Na inflację nie poradzę, ale z całą resztą pomogę w sądzie jako prawnik rodzinny z wieloletnim doświadczeniem.