Rozwód w Warszawie
Wszystko, co musisz
wiedzieć, kiedy się
rozwodzisz

Jak pisać do męża/żony w trakcie rozwodu, żeby wyjść na swoje – osiem zasad

Opublikowano: 21 stycznia 2020
Jak pisać do męża i żony

Złośliwi mogliby odpowiedzieć “nie pisać wcale” i byłaby w tym jakaś niepodważalna emocjonalna prawda. Niemniej, korespondencja w trakcie rozwodu może być bardzo przydatna – pod warunkiem, że wiemy, jak ją prowadzić.

​Na początku znajomości pisze się łatwo: “nie mogę się doczekać, kiedy się zobaczymy”, “odkąd Cię znam, wiem co to miłość”, “czuję, że jesteśmy stworzeni dla siebie” itd. Potem nie pisze się wcale, bo kredyt, dom, dzieci, kot, a po latach wszystko zależy od tego, jak małżeństwo się kończy. I wtedy albo się pisze nekrolog dla “ukochanego męża/ukochanej żony”, albo – pozew o rozwód.

W tym ostatnim przypadku, jeśli przebieg rozwodu jest dość bolesny, może pojawić się konieczność korespondencji z rozwodzącym się małżonkiem – zarówno w kwestii rozstania, ale też opieki nad dziećmi. I tak jak w pierwszej fazie związku emocje są naszym sprzymierzeńcem, tak przy rozstaniu – wręcz przeciwnie.

Oto osiem żelaznych zasad wypracowanych przez doświadczenie, jak prowadzić korespondencję z rozwodzącym się współmałżonkiem:

1. Nigdy nie odpisujemy bezpośrednio w programie pocztowym czy na stronie poczty

Sprawa jest bardzo prosta – napiszemy coś bez sensu, użyjemy za mocnych słów, zdradzimy jakiś sekret, a potem niechcący klikniemy “wyślij” i problem gotowy. Zwłaszcza kiedy lekturze maila towarzyszą emocje, a tym, co by się naprawdę chciało odpisać, jest “ty zdziro/ty sukinsynu”.
Tekst maila kopiujemy do dowolnego edytora tekstu i tam też piszemy odpowiedź. I jeśli emocje naprawdę są silne, możemy zacząć od soczystej inwokacji. Kiedy nerwy nieco opadną, wszystko zmieniamy, edytujemy, usuwamy treści pisane “od serca” i zaczynamy pisać z głową.
A przede wszystkim zamieniamy “nienawidzę cię, zdziro/sukinsynie” na…

2. “Cześć, dziękuję za mail”

Zawsze, ale to zawsze zaczynamy tą frazą. Nawet jeśli druga strona właśnie rozpoznała w nas nowe wcielenie Kuby Rozpruwacza albo zasugerowała nam konsultację u psychiatry, zaczynamy miło i sympatycznie. Dlaczego? Bo to nic nie kosztuje, nie stawia nas w jednym szeregu z frustratami, którzy nie radzą sobie z emocjami, a przede wszystkim – odbiera drugiej stronie argument “z tobą w ogóle nie da się rozmawiać”. Same korzyści 🙂

3. Jeden mail – jeden temat

Wiem, że w ferworze walki chciałoby się powiedzieć wszystko, ale wszystko to znaczy nic. Jeśli piszemy mail, bo chcemy ustalić, jak dzielimy Boże Narodzenie, tzn. z kim Bąbelek spędzi Wigilię, a z kim drugi dzień Świąt, to piszemy jeden mail na ten temat. I tytułujemy go stosownie, np. “Boże Narodzenie 2020r.”. Jeśli chcemy omówić kwestię alimentów, poświęcamy jej osobny mail i nie mieszamy obu tematów. Łatwiej to wszystko potem ogarnąć, a jak trzeba – także wydrukować.

4. Język

Kusi wrzucić czasem coś w stylu “wyrwany z dżungli makak, którego nazywasz swoją matką” albo “gdyby istniał klub największych kretynów, i tak nie umiałbyś się do niego zapisać”, ale takie wstawki – poza chwilową satysfakcją wątpliwej jakości – nie posuwają nas naprzód. Chyba że do rękoczynów, ale to już sport dla zaawansowanych bywalców sal sądowych. I jeśli poważnie myślimy o opiece nad dzieckiem, to nie tędy droga.
Piszemy klarownie, jasno, kulturalnie i w neutralny sposób. Tak jak byśmy chcieli w obcym języku streścić instrukcję do odkurzacza.

5. “Piszę do Ciebie długi list, bo nie miałem czasu napisać krótkiego”

Podobno tak się zaczynał jeden z listów Marka Twaina. Prawda to czy fałsz, dość powiedzieć, że fakty są jednoznaczne – lać wodę umie każdy, w efekcie czego powstaje długi na pięćset słów epos na temat rozterek emocjonalnych. Epos, którego nikt nigdy nie przeczyta. Nikt. Nigdy.
Pisanie krótko i na temat jest trudne, ale możliwe. Dlatego jak już przygotujemy pierwszą wersję maila, to wykonujemy zadanie numer dwa – wycinamy około 35% treści. Da się, zapewniam, da się. Z korzyścią dla siebie, sprawy sądowej i w ogóle dla całej ludzkości.

6. Nie dajemy się sprowokować

Jeśli wysłaliśmy mail o tym, że Bąbelek spędzi tydzień u babci na wsi, a chcemy wiedzieć, czy druga strona odbierze Bąbelka stamtąd własnym rydwanem, czy będzie konieczna specjalna ekspedycja, to może się zdarzyć, że druga strona wyleje z siebie kilkustronicowy kubeł pomyj. Pomyj, w których będzie wszystko – że na wsi śmierdzi, że babcia jest wpół ślepa, że w Grudziądzu w 1979r. był pomór świń, że wyjazd na Seszele byłby lepszy itd. itd.
Bez względu na to, czy świnie zdychały w Grudziądzu w 1979r., czy rok wcześniej, w ogóle nie odnosimy się do tych rewelacji. My mamy prawo wysłać dzieciaka do babci, a druga strona ma prawo się obawiać, że ta stara krowa nie przypilnuje, aby Bąbelek co wieczór mył zęby. I nikt nikogo nie przekona. Ale my nie o tym piszemy. My tylko chcemy wiedzieć, kto i jak odbierze dzieciaka od babci.
Dlatego odpowiadamy krótko: “Rozumiem, że masz inny pomysł na ten tydzień wakacji, ale nie da się pogodzić oczekiwań wszystkich. A wracając do tematu – przyjedziesz po Bąbla w sobotę, czy Romek ma go zawieźć na przystanek PKS”?

7. Kończymy zawsze pytaniem

Zawsze – tak jak widać w przykładzie powyżej. Już nieraz miałem sytuacje, kiedy nie było odpowiedzi na ważny mail, a druga strona udawała, że nie zrozumiała, iż ktokolwiek oczekuje od niej odpowiedzi. To oczywiście była zwykła złośliwość obliczona na zirytowanie przeciwnika, ale czasami taka sztuczka się udaje i robi się awantura.
Każdy nasz mail kończy się pytaniem o jedną kwestię – tę, której dotyczy mail. Jeśli chcemy ustalić np. kwotę kosztów utrzymania dziecka, na końcu maila piszemy np. “Kiedy odpiszesz mi, co sądzisz na temat kosztów Bąbelka”, a po tym zdaniu stawiamy znak zapytania. Zawsze. Bez wyjątku.
Znak zapytania wygląda tak: “?”. I właśnie taka kompozycja graficzna musi się znaleźć na końcu maila. Tak żeby nie było wątpliwości, że pytamy. I że oczekujemy odpowiedzi. Bo zwrot “Mam nadzieję, że teraz kwestia kosztów jest dla Ciebie jasna” nie zobowiązuje do niczego. Zwłaszcza jeśli ustęp “kwestia jest dla Ciebie jasna” zamienimy na “wreszcie dotarło to do tego twojego pustego dzbana dyndającego nad szyją”.

8. Mamy świadomość, kto jest odbiorcą naszego maila

Jeśli komukolwiek się wydaje, że pisze mail tylko do żony/męża, to tylko mu się wydaje. Ten mail przeczyta także matka, siostra, gach/wywłoka oraz przyjaciółka/kumpel, a także adwokat, a na końcu – sędzia prowadzący sprawę. Warto pomyśleć o nich wszystkich, zanim napisze się pierwszą literę i po tym, kiedy się już postawi kropkę… Nie, nie kropkę! Znak zapytania. Brawo! Plus za czujność!

Oceń wpis!
[Ocen: 2 Średnia: 5]